Ostatnimi czasy stała się ona bardzo popularna, głównie za sprawą pewnej książki. Dlatego zasługuje na oddzielny rozdział.
Sam swego czasu wierzyłem w jej działanie, a raczej uznawałem za mocno prawdopodobne, że działa. Było zaledwie kilka badań, na których można się było oprzeć, nikt nie wykonał prób z udziałem placebo. Dużo wskazywało na to, że witamina C może być odpowiedzią na wiele problemów zdrowotnych. Dziś już wiadomo, że to wszystko nieprawda.
Cała sprawa rozchodzi się o kilka badań, z których wynikało, że ludzie z wysokim spożyciem kwasu askorbinowego mieli znacznie niższe ryzyko wielu chorób, a także po prostu żyli dłużej. W ich interpretacji popełniono najprostszy błąd, który zresztą jest plagą wszelkich badań epidemiologicznych: nie uwzględniono faktu, że pokarmy z wysoką zawartością witaminy C są jednocześnie niskotłuszczowe i wysokobłonnikowe, zaś ich spożycie siłą rzeczy zmniejsza ilość zjadanego tłuszczu i białka. Innymi słowy, witamina C była tylko jedną z wielu, wielu składowych zdrowej diety.
Wszystko się zmieniło, gdy ktoś w końcu zrobił badania z podwójną próbą, będące złotym standardem w ocenie skuteczności różnych terapii. Kilkanaście tysięcy mężczyzn otrzymywało przez 8 lat albo witaminy (była również badana witamina E, łącznie z C i oddzielnie) albo placebo. Efekt? Zerowy. Dokładnie tak samo często umierali na raka czy na zawał, z drobnymi wahaniami w jedną lub w drugą stronę. Link:
http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC2586922/
Jest jeszcze jeden często popełniany błąd przy ocenie badań: „cherry picking”, czyli wybieranie tych, które pasują do z góry przyjętej tezy. Tak samo było też z witaminą C. Propagatorzy starannie wybrali te badania, w których wyszło coś pozytywnego, milczeniem pomijają wszystkie inne, na przykład te, w których suplementacja w zasadzie podwajała ryzyko śmierci z powodu chorób serca u kobiet chorujących na cukrzycę. A oto i one:
http://ajcn.nutrition.org/content/80/5/1194
A co z rakiem? Czasem słyszy się półprawdy czy zwykłe kłamstwa, że medycyna nie interesuje się tym, czy witaminy mogą pomóc. Faktycznie badania nad witaminami są traktowane po macoszemu, ale tu sprawdzono to bardzo dokładnie, był szereg prób klinicznych, w których przez całe lata podawano ludziom ten proszek, by porównać ryzyko zachorowań z tymi, którzy dostawali placebo. Suplementy nie miały najmniejszego wpływu na ryzyko zachorowania.
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC4666862/
Podobnie było z próbami klinicznymi, gdzie podawano ją dożylnie. Nikogo nie wyleczyła.
Witamina C jest, niestety, bezwartościowym proszkiem, który na dodatek wydaje się zwiększać ryzyko kamieni nerkowych (znowu szarlatani pominęli niewygodne badania, w których suplementy podwajały ryzyko). Co natomiast jest niejasne, to jej wpływ na inne schorzenia, w tym na choroby zakaźne. Na pewno znacznie pomaga osobom z niedoborami, ale to jest akurat oczywiste. Podawano ją dożylnie chorym na nowotwory, nikogo nie wyleczono, ale faktem jest, że pacjenci czuli się po niej lepiej. Z drugiej strony, są opisane już dziesiątki przypadków poważnych, często śmiertelnych powikłań po podaniu dożylnym. Pytanie, czy gigadawki kilkudziesięciu gramów pomagają w infekcjach pozostaje jak na razie bez odpowiedzi. Z pewnością nic nie daje branie dawek do 3 gramów dziennie na przeziębienia, wyższych nie testowano. Zresztą byłoby to czystą głupotą, biorąc pod uwagę możliwe skutki uboczne. Być może, ale tylko być może kroplówki z soli kwasu askorbinowego pomagałyby na ostre infekcje wirusowe, być może pomaga w czasie sepsy, obie te tezy są w jakiś sposób potwierdzone wstępnymi badaniami. A jako że czytałem już takie pomysły, gdyby ktoś wpadł na coś tak głupiego, z góry uprzedzam: wstrzyknięcie sobie zwykłej witaminy C zabije. Wstrzykuje się specjalną formę.