Wyobraźmy sobie taką sytuację. Ktoś umiera na gruźlicę. Tańczę wokół niego taniec deszczu, poświęcam dziewicę w tajemniczym rytuale, a na koniec podaję penicylinę pobłogosławioną przez Wielkiego Kapłana. Gość zdrowieje. Ogłaszam wszem i wobec, że pomogło wygnanie demona, a gruźlica jest wywołana opętaniem przez złego ducha Borucha. Trochę egzorcyzmów i nie ma ducha Borucha!
Takie właśnie błędy popełniają ludzie, którzy testują na sobie przeróżne magiczne zestawy. Nie istnieje lek, który działa na tylko jedno schorzenie, nie ma objawu który występuje w tylko jednej chorobie. To, że komuś coś pomogło (faktycznie pomogło!), nie oznacza, że cierpi on właśnie na tę chorobę, którą sobie wmówił.
Świetny przykład to „usuwanie rtęci„, propagowane przez różne grupy alternatywne. Proponują oni terapię, która składa się – między innymi – z kwasu liponowego oraz z cysteiny. I faktycznie, bardzo wiele osób czuje po niej znaczną poprawę. Problem w tym, że kwas liponowy jest bardzo silnym antyoksydantem, mającym na dodatek niezwykle silne działanie regenerujące komórki nerwowe (potrafi błyskawicznie wyleczyć neuropatie), zaś cysteina to jeden z najważniejszych aminokwasów jeśli chodzi o naturalną odporność i wzmacnianie organizmu, mający na tyle silne działanie, że w badaniach osoby go stosujące kilkukrotnie rzadziej chorowały na grypy i przeziębienia. Nic dziwnego, że sporo osób „cudownie wyzdrowiało”.
Antyszczepionkowiec będzie pokazywał to jedno dziecko, u którego rozwinął się autyzm dzień po szczepionce, nie widząc 365 dzieci, u których w tym roku rozwinął się bez szczepionki. Statystycznie rzecz biorąc, jedno dziecko na 365 które w tym roku zachorują MUSI zacząć mieć objawy autyzmu akurat w ten sam dzień, gdy miało szczepienie, zakładając że dostaje się jedną szczepionkę rocznie (wiem, że dostaje się więcej i wiem, że autyzm nie pojawia się w jednym konkretnym roku, to tylko taki przykład).
Osobom ze stwardnieniem rozsianym często wmawia się boreliozę, podając leczenie które składa się – między innymi – z antybiotyków, witaminy B12 i witaminy D3. I znowu mamy problem. Zarówno podanie witaminy D3, jak i B12 poprawiało w badaniach stan chorych na stwardnienie rozsiane (niekiedy dosłownie cofały się objawy). Jeśli weźmie się je razem z antybiotykiem, można odnieść wrażenie, że to on pomógł. Zresztą niedobory tych dwóch substancji są na tyle często spotykane, że bardzo duży procent ogólnie zdrowych osób będzie czuł poprawę po mieszance.
Antybiotyki mają wiele innych działań, na przykład potrafią wyleczyć SIBO. Jeśli ktoś z niedoczynnością tarczycy (gdzie SIBO występuje jako powikłanie) wmówi sobie boreliozę czy chlamydiozę, po antybiotykach poczuje znaczną poprawę: przejaśni mu się w głowie, znikną problemy z układem trawiennym. Będzie to jednak efekt wyleczenia SIBO, czyli wybicia bakterii, które nadmiernie się rozmnożyły z powodu zbyt słabego wytwarzania kwasu solnego w żołądku. Leki te mają działanie przeciwzapalne i przeciwbólowe, więc działają trochę jak koszmarnie droga aspiryna z dużo poważniejszymi skutkami ubocznymi. Spotkałem się z przypadkiem, gdy lekarze błędnie zdiagnozowali u kobiety cysty w zatokach jako stwardnienie rozsiane (cysty w okolicach błędnika spowodowały zawroty głowy), w jej przypadku antybiotyki doprowadziły do zaniku cyst i poprawy stanu zdrowia. Wyleczenie chronicznych infekcji (np zatok) też potrafi znacznie poprawić ogólny stan zdrowia, a nawet wyciszyć chorobę autoimmunologiczną (infekcje w organizmie przyspieszają rozwój takich chorób). Nie oznacza to, że mieliśmy chlamydiozę, brucelozę, boreliozę czy co tam teraz się chorym wmawia.
Wszelkie „diety na candida” bardzo często są po prostu zdrowymi dietami. Osoby które zaczną je stosować, poczują się lepiej, bo… zaczną się lepiej odżywiać. Podobnie suplementy przepisywane na „wzmocnienie walki z candidą” są czasem korzystne dla zdrowia, szczególnie osób z chorobami przewlekłymi.
Zmiana diety na „bezglutenową” często oznacza zmianę diety na niskoglikemiczną, wysokobłonnikową. Podobnie zmiana na wszelkiego rodzaju „paleo” oznacza zazwyczaj wywalenie fastfoodów i cukru. Nie oznacza to, że te diety są w jakiś sposób cudownie zdrowe jako całość, po prostu przestaliśmy jeść najbardziej szkodliwe rzeczy.