Detoks i złogi jelitowe

Nieco dwuznaczne zagadnienie. Oczywiście istnieją toksyny w otaczającym nas świecie, mają bardzo duży wpływ na nasze zdrowie. Można nawet zastanawiać się, czy ich szkodliwy efekt nie jest na tyle duży, by stanowić jedną z głównych przyczyn problemów zdrowotnych. Kto wie, ile przypadków nowotworów jest wywołanych kumulacją w organizmie wszelkiego rodzaju środków kancerogennych, z których co prawda każdy zwiększa ryzyko rozwoju choroby tylko o ułamek procenta, ale co, gdy w naszym otoczeniu będzie ich kilkaset…?

Jest to temat na oddzielne opracowanie, zresztą w kilku miejscach w internecie już go poruszałem. Są metody pozbycia się niektórych z tych substancji, na przykład za pomocą EDTA można usunąć niektóre metale ciężkie. Tu chciałbym poruszyć inne zagadnienie: „terapie oczyszczające”.

Detoks i złogi jelitowe
„Polluted Water at Dakshinkali” by ankraut is licensed with CC BY-NC-SA 2.0. 

Tego typu rzeczy to z reguły bujda na resorach. Nie istnieje sposób na „usunięcie toksyn”. Nie ma czegoś takiego jak „oczyszczenie wątroby” czy „detoks nerek”. Te dwa narządy są filtrami, które cały czas działają i cały czas same się oczyszczają. Żaden suplement czy metoda nie sprawią, że nagle zostanie coś „usunięte”. Jedyne terapie mogące cokolwiek zdziałać, to podanie pacjentowi jednej konkretnej substancji, która połączy się z jakąś inną jedną konkretną substancją, sprawiając, że organizm będzie ją mógł wydalić z organizmu. W ten sposób działają wszelkiego rodzaju chelatory: łączą się one z jonami metali ciężkich, dzięki czemu można je po prostu wysikać. Jednocześnie łączą się z „dobrymi” metalami, przez co można błyskawicznie wpaść w anemię, ale faktycznie organizm zostanie w jakiś sposób oczyszczony.

Oszuści stosują tu porównanie do zabrudzonych rur, z których trzeba siłą usunąć złogi. Problem w tym, że w naszym ciele nie na miejsca na brud. To pojęcie nie istnieje w biologii. Zarówno w naczyniach krwionośnych, jak i w tkankach oraz komórkach znajduje się tylko to, co jest nam absolutnie niezbędne, zaś produkty przemiany materii są błyskawicznie usuwane. Jeśli przypadkiem dostanie się tam jakaś substancja toksyczna, to dzieje się tak dlatego, że nasz organizm nie jest w stanie jej odróżnić od tych „dobrych” rzeczy, na przykład metal ciężki zostaje wbudowany w komórki w te miejsca, gdzie powinien znajdować się jakiś inny metal, o identycznej wartościowości. Jej usunięcie jest możliwe tylko za pomocą „sztuczek” i taki trick i dotyczy zawsze jednej substancji albo ich ściśle określonej grupy.

Wyjątkiem są oczywiście blaszki miażdżycowe czy zwapnienia, które faktycznie można porównać do zanieczyszczeń zapychających rury, ale ich nie usunie żaden „detoks”, a jedynie zmiana diety na taką, która nie powoduje ich narastania i odczekanie kilkunastu lat. Niektóre toksyny są też magazynowane w komórkach tłuszczowych, ale tam z kolei żadna substancja „oczyszczająca” nie trafi i dopiero pozbycie się tłuszczu uwolni te toksyny.

Popularna terapia „oczyszczania jelit” czy „usuwania kamieni wątrobowych” to bardzo niebezpieczna ściema. Sprzedaje się ludziom coś, co w jelitach zamienia się w ciało stałe. Można to porównać do picia gipsu. Te niby „kamienie z wątroby” czy „złogi jelitowe” są właśnie tą substancją, którą zażyliśmy i która się zbiła w naszym przewodzie pokarmowym. Popularna mieszanka oliwy i cytryny również posiada taką zdolność zbijania się, nie muszę chyba tłumaczyć co się stanie, gdy taki „kamień” powstanie na przykład w kanale trzustki?

Jest tu jeden trick, który jest oparty na podobnej zasadzie i faktycznie w pewien sposób działa. Część toksyn nie zostaje usunięta z organizmu, gdyż wiążą się z żółcią i są wchłaniane z przewodu pokarmowego. Organizm próbuje je wydalić, one znowu łączą się z żółcią i tak krążą. Jest substancja, która wiąże kwasy żółciowe i sprawia, że organizm nie jest ich w stanie przyswoić. W ten sposób pozbywa się żółci oraz sporej ilości cholesterolu, a także wszelkich powiązanych z żółcią szkodliwych substancji. Jest to lek przepisywany na receptę i nie jest to do końca bezpieczne, gdyż nagłe obniżenie poziomu cholesterolu może wywołać poważne komplikacje. Jest to jedyny sposób oczyszczania przewodu pokarmowego, który faktycznie w jakiś sposób działa, cała reszta to sztuczki oparte na zjawisku „zastygania” zażytego „leku”. W toalecie widzimy nie kamienie czy złogi, ale dosłownie odlew jelita zrobiony z tego, co wcześniej wypiliśmy.

Nie ma czegoś takiego, jak „złogi jelitowe”. Owszem, może coś takiego powstać, ale tylko u osób obłożnie chorych, które przez kilka lat dosłownie nie są w stanie wstać z łóżka, przy okazji mając problemy z perystaltyką. Gdyby kiedykolwiek powstało u człowieka jako tako zdrowego, zostałoby to wykryte w pierwszej lepszej sekcji zwłok, już nie mówiąc o zwykłych operacjach czy badaniach. Nigdy nie znaleziono „złogów” czy „kamieni” u człowieka, którego jelita są w stanie pracować. No, chyba że ktoś wierzy w spisek, którego członkiem jest nie tylko każdy lekarz, ale też każdy student medycyny, który asystował przy sekcji zwłok. Spisek trwający od początku istnienia ludzkości.

Nie wiem, co można napisać o „plasterkach oczyszczających” tak, by nie obrazić osób, które to stosowały. Chyba nie potrafię wyrazić tego, co myślę nie stosując inwektyw, więc pominę ten temat litościwym milczeniem.

Głodówka to oddzielny problem. Nikt tak naprawdę nie zbadał, co się wtedy dzieje z organizmem. Z jednej strony znika tkanka tłuszczowa. w której nasze ciało przetrzymuje sporą część toksyn (albo gdzie w końcu trafiają, gdy krążą i nie możemy ich usunąć), z drugiej w czasie głodówki zostają „wyłączone” wszystkie niepotrzebne do życia szlaki metaboliczne, w tym te, które mogłyby te toksyny usunąć. Możliwe, że jedynym efektem głodówki będzie gigantyczne stężenie tych substancji we krwi i przeniesienie ich do mózgu.

Istnieje tylko jeden sposób na „detoks całego ciała”: zmniejszenie ilości przyjmowanych szkodliwych substancji i czekanie, aż stopniowo znikną one z organizmu.