Swego czasu miałem na forum prawdziwy nalot szamanów od rtęci. Ich religia niewiele się różni od innych omawianych na tej stronce. Prawie każda choroba to tak naprawdę zatrucie rtęcią albo ma w nim źródło (np bakterie wykorzystują rtęć, żeby bronić się przed antybiotykiem), lekarze i naukowcy są w spisku, tylko nasi kochani szamani znają prawdę i potrafią każdego wyleczyć, terapia jest trudna i trwa wiele miesięcy, nie istnieją oficjalne testy mogące udowodnić, że ktoś jest zatruty… tak, wszystkie punkty zaliczone.
Wedle tej teorii, źródłem zatrucia są plomby amalgamatowe oraz – według niektórych – szczepionki. Jak do świętego obrazka modlą się do jakiejś opinii (dosłownie, ktoś napisał „wydaje mi się, że to wina plomb”), która kiedyś ukazała się w jakimś czasopiśmie medycznym, a tym samym jest w bazie PubMed.
Wrzucają link do niej wszędzie, gdzie tylko się da, a jednocześnie ignorują badania prowadzone na kilkudziesięciu tysiącach (!) osób, które wykazały, że ilość wypełnień amalgamatowych ani odrobinę nie wpływa na ryzyko zachorowania na jakąkolwiek chorobę z kilkudziesięciu, które sprawdzono.
Według nich największą zbrodnią, jaką można zrobić jest usunięcie plomby amalgamatowej, nie zachowując absurdalnych środków ostrożności, by uniknąć oparów wytwarzanych podczas borowania. Działanie takie ma wedle ichniej Biblii prowadzić do ciężkiej, wielomiesięcznej choroby. Na pytanie czemu dentyści nie chorują, skoro wdychają opary z kilkuset takich plomb rocznie dziwnie milkną, albo zaczynają radośnie gwałcić logikę „aaaaaaaaa bo dentyści to są tacy wyselekcjonowani, odporni na rtęć, ci nieodporni umarli w czasie studiów!”. Nie, nie zmyślam, to cytat jednego z nich z forum.
Żeby nie było: zatrucie rtęcią to rzecz jak najbardziej realna, zdarza się i ciężko sobie z tym poradzić. Tyle że zdarza się kilkadziesiąt tysięcy razy rzadziej, niż wynika to z katechizmu rtęciowców. Może omówię podstawowe błędy, które robią:
Po pierwsze, w ich alternatywnej rzeczywistości plomby amalgamatowe w znaczny sposób wpływają na zdrowie. W realnym świecie wykonano odpowiednie badania, sprawdzono stan zdrowia 20 000 osób, porównując ryzyko zachorowania na różne schorzenia z ilością takich wypełnień. Nie było żadnego związku, z drobnymi wyjątkami: delikatnie większe ryzyko zachorowania na stwardnienie rozsiane, delikatnie mniejsze na kilka innych chorób. W praktyce plomby te nie miały wykrywalnego wpływu na zdrowie. Nie można oczywiście wykluczyć, że są osoby wyjątkowo wrażliwe które będą miały od nich problemy, ale jest ich tak niewiele, że nie wpływają na wynik badania statystycznego, czyli nawet jeśli powiedzmy przewlekłe zmęczenie może wiązać się z zatruciem, to będzie to dotyczyć mniej, niż jednej chorej osoby na kilkadziesiąt albo nawet kilkaset. W przypadku stwardnienia rozsianego były prowadzone badania sugerujące, że wpływ wypełnień jest większy, ale to może się równie dobrze wiązać z ogólnym stanem zębów. Brak witaminy D3 w młodości jest czynnikiem ryzyka rozwoju zarówno stwardnienia rozsianego, jak i próchnicy. Dla ciekawych, link:
http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/15155698?dopt=Abstract
Po drugie, w baśniowym świecie terapia wymaga wielu miesięcy, a niekiedy lat odpowiedniej suplementacji, według jakiegoś specjalnego „protokołu”, wymagającego zażywania pewnych substancji w kilkugodzinnych odstępach, w tym w nocy. Niektórzy zmuszają do tego swoje dzieci, licząc że minie im autyzm. Zrobienie tego oficjalnymi metodami sprawi, że rtęć zostanie przeniesiona do mózgu i znacznie pogorszy się stan zdrowia. W realnym świecie przebadano, jak działają oficjalne sposoby odtruwania: górnicy zatruci wszelkimi możliwymi metodami (wdychanie oparów, spożywanie rtęci nieorganicznej, spożywanie metylortęci) przez 2 tygodnie łykali dwa razy dziennie tabletkę z chelatorem DMPS, 200 mg. Po tych 2 tygodniach mieli bardzo dużą poprawę stanu zdrowia psychicznego, czuli się jak nowo narodzeni, znikła bezsenność, trzęsące się ręce, poprawiła się pamięć. Jakoś nie przeniosło im rtęci do mózgu, wprost przeciwnie, zabrało ją stamtąd. Link do badania:
http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/12711426
Podsumowując: zatrucia są rzadkie, głównym zagrożeniem wydaje się to, że komuś mógł rozbić się w domu termometr i na przykład krople wleciały pod parkiet. Wpływ amalgamatów na zdrowie, nawet jeśli istnieje, dotyczy tak niewielkiego odsetka populacji, że jest to niewykrywalne badaniami statystycznymi. Usuwanie rtęci z organizmu jest szybkie, tanie i bezpieczne.
Trzeba jednak uczciwie dodać, że szczepionki faktycznie zalewają organizm dziecka rtęcią. Osoby udowadniające, że jest jej tam niewiele, tyle co w dużej porcji ryby, pomijają kilka aspektów, albo po prostu są za głupie, by te aspekty dojrzeć. Rtęć jest wstrzykiwania, a nie wchłaniana w przewodzie pokarmowym, co znacznie zwiększa jej przyswajalność. Dziecko waży wielokrotnie mniej, jeśli niemowlak waży 15 razy mniej od nas, to porcja rtęci „jak z dużej ryby” będzie jak zjedzenie przez dorosłego 15 takich porcji jednocześnie. Do tego organizm dziecka jest o wiele wrażliwszy na zatrucia. Jeśli zsumujemy te wszystkie czynniki, może się okazać, że wynik będzie naprawdę niewesoły, coś jakby dorosły w jeden dzień przyjął ponad roczną porcję rtęci z ryb.